Ten tekst jest wyrazem tęsknoty. Niezależnie od czasów, kiedy została wydana jakaś książka, mogę mieć do niej dostęp idąc do biblioteki lub przeszukując rodzinne zasoby. Inaczej jest z filmami. W czasach mojego dzieciństwa można było je nagrywać, tylko co mi w tej chwili po kasetach VHS? DVD jest wszechobecne, więc niby mogę starać się płytę kupić, wypożyczyć lub obejrzeć film na cyfrowej platformie. Problemem są jednak prawa autorskie, które wygasają lub mogą być przedmiotem sporów. W takiej sytuacji wartościowe audiowizualne teksty kultury znikają, nie mają jak zaistnieć w świadomości kolejnych pokoleń odbiorców.
Tak się właśnie stało z ukochaną bajką mojego wczesnego dzieciństwa – Filemonem i Bonifacym. Mam dzieci w wieku, który jest idealny, aby oglądać Filemona. Ale niestety, filmu nie ma. Funkcjonuje jedynie na YouTube, ale ja nie chcę w ten sposób oglądać filmów. Chcę mieć pewność, że film pochodzi z legalnego źródła, irytują mnie przerywniki czy wstępniaki reklamowe, nie chcę mieć non-stop włączonego wifi, bo staram się ograniczać cyber-smog, chcę po prostu kupić płytę… A płyty nie ma.
31.03.2020 – Aktualizacja
Część bajek o Filemonie i Bonifacym obejrzeć można na stronie Ninateki :)
Najpierw był film, a dopiero później książka.
Filemona i Bonifacego stworzył literacko-filmowy duet: Marek Nejman i Sławomir Grabowski. Bajka została wyprodukowana w legendarnym Studiu Małych Form Filmowych Se-Ma-For w Łodzi (swoją drogą trzymam kciuki, aby Se-ma-for, a raczej to, co z niego zostało, niczym Feniks odrodził się z popiołów, dbał o dystrybucję archiwalnych perełek oraz tworzył nowe).
W latach 1972-74 powstał pierwszy, składający się z 13 odcinków cykl Dziwny świat kota Filemona. Kolejne odcinki powstawały w latach 1977-81 i tworzyły cykl Przygody kota Filemona, składający się z 26 bajek. Pomiędzy jedną a drugą serią Nasza Księgarnia zaczęła wydawać książki, ilustrowane przez Julittę Karwowską-Wnuczak. Wydawnictwo wraca co pewien czas do przygód sympatycznych kotów (ostatnio w roku 2017 w wersji drukowanej oraz w 2019 w wersji dźwiękowej, jako audiobook czytany przez Mariana Opanię).
Historie o Filemonie świetnie nadają się dla maluchów z kilku powodów. Przede wszystkim sam bohater – to młody kotek, któremu stary kocur objaśnia otaczający go świat, pretekstem są zdarzenia z ich codziennego życia. Odbywa się to jednak zupełnie nienachalnie, przy okazji. Do tego dochodzi para sympatycznych staruszków: babci i dziadka, bardzo ważnych postaci w życiu każdego dziecka. Łatwo można się utożsamić, a przy okazji wzmocnić poczucie więzi. Przestrzeń nie jest szczególnie rozbudowana, ot chata i otaczająca ją najbliższa okolica. Podobnie liczba postaci – tylko babcia z dziadkiem i zwierzęta z gospodarstwa – jak w życiu małego dziecka, najpierw najbliżsi, potem krąg znajomych stopniowo się rozszerza. Filemon emanuje bardzo przyjacielskim nastawieniem wobec innych stworzeń, roślin, a także zjawisk przyrodniczych (wiatru, iskry), z każdym chce nawiązać pozytywny kontakt. Urzeka mnie jego zachwyt nad światem, prostota tego zachwytu, wielki szacunek wobec tego, co go otacza. Bardzo istotne jest również, że w filmie tym nie ma jakiejkolwiek przemocy. Tutaj nawet na myszy się nie poluje (owszem, koty często opowiadają sobie, że musiałyby wybrać się na polowanie, do czego jednak ostatecznie nigdy nie dochodzi).
W naszej epoce bajka ta zyskuje kolejny ważny wymiar, mianowicie doskonale wpisuje się w nurt slow life. Całość dzieje się na wsi, zegar z kukułką leniwie odmierza czas, ważne są zmiany pór roku, prostota życia nieprzeładowanego zbędnymi przedmiotami, bliskość przyrody, zarówno w wersji roślinnej, jak i zwierzęcej. Dziecko również obserwuje czynności, z którymi nie ma obecnie do czynienia, jak choćby rękodzieło, a także słyszy coraz rzadziej używane powiedzenia i przysłowia.
Spotkałam się z zarzutem, że bajka o Filemonie i Bonifacym jest nudna. Na pewno nie ma w sobie tempa, które dominuje w wielu współczesnych bajkach. Dla mnie to jednak tylko zaleta.
Zwróćcie też proszę uwagę na muzykę. Moje muzyczne wykształcenie jest żadne, więc nie jestem w stanie fachowo ocenić jakości wykorzystanej w filmie ścieżki dźwiękowej, niemniej nawet jako laik słyszę, że ta muzyka jest naprawdę sensowna. Nie przytłacza mnie, nie wywołuje niepokoju, moim zdaniem działa raczej kojąco.
Docierają do mnie różne komunikaty dotyczące wpływu telewizji/filmów na mózg rozwijającego się człowieka, dziecka. Z jednej strony, gdy mój maluch upadł i porządnie uderzył się w główkę, usłyszałam od lekarzy, że mam przez kilka dni nie włączać bajek, gdyż szybko zmieniające się obrazy nie wpłyną dobrze na regenerację po urazie. Poza tym, przemawia do mojej wyobraźni fakt, że bardzo szybkie tempo montażu oraz wielość mrugających kolorów i kształtów nie występują naturalnie w przyrodzie i nasz umysł, a szczególnie umysł dziecka, wcale nie musi dobrze reagować na te bodźce. Moja mama, pedagog z niemal czterdziestoletnim stażem mówi, że nadpobudliwość ruchowa jest wyraźnie powszechniejsza wśród współczesnych dzieci w porównaniu z dziećmi z poprzednich dekad, a jedną z przyczyn może być nadmiar bodźców wzrokowych. Oglądając współczesne bajki mózg oczekuje, że kolejne bodźce, które do niego dotrą powinny być równie intensywne. Rzeczywistość pozaekranowa, która takich wrażeń nie dostarcza, może się wydawać dziecku nudna.
Z drugiej strony, poznałam bardzo fajnego, mądrego młodego pedagoga, który nie popiera tej tezy, mówiąc, że filmy są bodźcami, więc stymulują mózg do rozwoju, który i tak następuje. Mogą jedynie rozwijać pewne części mózgu szybciej niż inne. Czekam na teksty naukowe od niego, które szerzej piszą o tym zagadnieniu. Ciekawa jestem również, jaką wiedzę na ten temat Wy macie, podzielcie się 😊
Wracając do Filemona, niezależnie od tego, która z tych teorii przedstawia rzeczywisty stan rzeczy, jestem przekonana (jako wielbicielka tej bajki w czasach własnego dzieciństwa oraz jako obecna mama małych dzieci), że filmy o Filemonie nie mogą wyrządzić Waszym dzieciom żadnej krzywdy, wręcz przeciwnie, to bardzo ciekawy tekst kultury audiowizualnej.