Pozostałe książki też mówią o podstawowych sprawach w życiu dziecka – relacji z tatą, pojawieniu się młodszego rodzeństwa czy też nowego kolegi w klasie. U nas w domu Moja młodsza siostra to była chyba jedyna książka, która pomagała starszakowi oswoić się z nowym… braciszkiem. Nawet jeśli mieliśmy coś jeszcze, to nawet nie pamiętam tego zbyt dobrze, bo książka Astrid Desbordes i Pauline Martin była całkowicie wystarczająca.
Z kolei Przyjaźń to przepiękna historia o szacunku, o tym jak wiele możemy nauczyć się od drugiego człowieka, jeśli tylko zechcemy zadać sobie trud, aby go lepiej poznać. Autorki przekładają na język dzieci skomplikowane emocje, z którymi spotykamy się na wielu etapach naszego, również dorosłego, życia. Myślę, że mechanizmy, które dzieci poznają dzięki tej książce, pomogą im budować wartościowe relacje przez całe życie. Co najważniejsze, autorki unikają jakiejkolwiek nachalnej dydaktyki, która potrafi być zmorą wielu książek dla najmłodszych, które po prostu mówią o tym, jak masz się zachować. Różnica jest taka, jak między poezją a instrukcją obsługi.
Ciekawy zabieg zastosowała ilustratorka, która w pozostałych książkach wykorzystywała tylko kilka kolorów: różowy, błękitny, czerwony, żółty, capuccino i czarny. Gdy w Przyjaźni pojawił się nowy kolega: dodała zielony sweterek, zupełnie nowy kolor w dotychczasowej palecie barw.
Urzekające w tych książkach jest to, że tak wiele można powiedzieć, używając tak niewielu słów i kolorów.
Znam tę serię i jako psycholog polecam!