Dawno nie było wpisu o literaturze pięknej. Dziś będzie o przepięknej :)
Chcę, aby mój blog był miejscem, w którym zbiorę najważniejsze, w mojej ocenie, teksty kultury dla dzieci. Ostatnio przypominałam o słoniku Pomelo, a teraz jego „starszy brat” (w zasadzie z tego samego podwórka) – równie fascynujący Piaskowy Wilk, skierowany do czytelnika trochę starszego od odbiorcy Pomelo. Piaskowy Wilk, który obowiązkowo musi znaleźć się w moim zestawieniu.
Wilk jest zupełnie inny niż Pomelo. Wilk jest przede wszystkim słowem. Uosabia wszystko, co najpiękniejsze w klasycznie pojmowanej lekturze, przyjemności czytania, obcowania z tekstem. Ze słonikiem łączy go to, że pozornie mówi o sprawach prostych, w istocie zaś, o fundamentalnych.
Zacznijmy więc od warstwy najbardziej oczywistej.
Bohaterką książki jest Karusia, która mieszka w domku nad morzem z mamą i tatą. Cała fabuła koncentruje się wokół tego tercetu. Wszystkie trzy tomy mają razem niemal 400 stron, ale poza wspomnianą trójką, prawie nie będzie tu dodatkowych ludzi. Epizodycznie pojawi się dosłownie kilka osób. Oczywiście, wśród bohaterów będzie jeszcze Wilk. Ale to już naprawdę cała gwardia. Pomimo bardzo kameralnego grona bohaterów oraz sporej liczby opowiadań, ani przez moment nie będzie tu nudy. No, może poza tym fragmentem, gdy nuda… będzie tematem rozważań.
Każdy z trzech tomów to 15 opowiadań, które stanowią zamkniętą kompozycyjnie całość. Struktura poszczególnych tekstów jest w dużej mierze taka sama. Patrząc w dużym uproszczeniu:
Na początku często dochodzi do jakiegoś konfliktu/nieporozumienia pomiędzy dziewczynką a rodzicami. Karusia w efekcie gniewa się, buntuje, ucieka na plażę, jakby chciała się wyciszyć. Zawsze spotyka tam Piaskowego Wilka, który wprawdzie nic nie wie o tym, co wydarzyło się w domu dziewczynki, ale jakoś zupełnie przypadkiem jest akurat w podobnej sytuacji i doskonale się w niej odnajduje, stawia jej czoła. Tym sposobem sprytnie uczy Karusię, jak radzić sobie z wyzwaniem, które przed nią stoi. Niekiedy tłumaczy motywację postępowania rodziców, ale wielokrotnie również wspiera wiarę w słuszność zachowania dziewczynki. Finał niemal każdej historii jest taki sam – Karusia wraca do rodziców, a ewentualny konflikt/nieporozumienie zostają zażegnane i cała trójka dochodzi do zgody, a w domu znów panuje miłość i spokój.
Sielanka, można by sarkastycznie powiedzieć. Banał, nuda, schemat, klisza, kicz.
Ile już takich opowieści było? Czy jeszcze można dodać coś nowego, nieznanego?
I tu właśnie dochodzimy do istoty rzeczy, czym różni się sztuka od zwykłych tekstów.
Wartościowa literatura wypełni te ramy wyjątkową treścią: oryginalną, nieoczywistą, zaskakującą, kierującą spojrzenie czytelnika w obszary, na które nie zwrócił uwagi lub, na które patrzył w sposób powierzchowny. Autor zrobi to za pomocą bardzo świadomie wykorzystanego języka.
A co jest najpiękniejsze w tym wszystkim – wciągnie czytelnika w tę opowieść. Normalnie wkręci tego Twojego kilkulatka, który przestanie biegać jak oszalały, nastawi uszu, zrobi się czujny, w skupieniu wysłucha, a gdy skończysz, powie: „Mama, czytaj dalej”.
Autorka z bardzo dużym wyczuciem i szacunkiem przyjmuje perspektywę dziecka, przy czym ja zupełnie nie odnoszę wrażenia, aby ona czyniła tutaj jakąś opozycję rodzic – dziecko. Każda z osób ma swoje potrzeby, oczekiwania, obowiązki i możliwości. Z powodu oczywistej różnicy między ludźmi, dochodzi do zderzenia, które staje się zalążkiem konfliktu. Sztuką jest zrozumienie, pogodzenie, współistnienie. O tym, między innymi, jest ta opowieść.
Z książek o Piaskowym Wilku można nauczyć się bardzo wielu rzeczy, a nie ma tu nawet cienia nachalnej dydaktyki. Pozornie są to zwykłe historyjki o dziewczynce, która droczy się z rodzicami, nabija sobie siniaki pędząc na rowerze i toczy rozmowy z niewidzialnym przyjacielem – Piaskowym Wilkiem. A co jakiś czas, w codzienność bohaterów, autorka wplata fascynującą treść. Bo opowiadana przez Åsę Lind historia o Karusi i Piaskowym Wilku jest jak przeplatanka, jak warkocz, w którym różne zdarzenia, myśli i nowe wiadomości przenikają się i uzupełniają oraz tworzą razem silną i spójną całość.
Opowieść rozpoczyna się od zapracowanych i schowanych za gazetą rodziców. W jednym z kolejnych rozdziałów płynnie przechodzimy do rozważań o tym, kim i gdzie byliśmy, zanim się urodziliśmy. Potem znów wracamy do zwyczajnej codzienności w domku nad morzem, gdzie Karusia podczas pogawędki z tatą wiesza obrazki. Następnie autorka, ustami, a raczej pyskiem Piaskowego Wilka, mówi nam o tym, jak ważne jest, aby uważnie słuchać, po czym przechodzimy do rozważań o kosmosie. Innym razem autorka w bardzo obrazowy sposób wyjaśnia dzieciom czym są… kwarki, ale również tłumaczy jak się zachować, gdy się zgubisz, jak postępować z ogniem, czym jest niebezpieczeństwo. Przepiękna i pełna ciepła opowieść o babci staje się pretekstem do tego, aby opowiedzieć o wędrówce pokoleń, o zmianie perspektywy, o tym, że Karusia też będzie kiedyś stareńka, a praprababcia Brita była małą dziewczynką, choć była „jeszcze stareńsza niż babcia”: „Myśli Karusi były jak naszyjnik z wielu okrągłych perełek nawleczonych na jedną nitkę, a każda taka perełka nazywała się babcia”.
„ – Tak właśnie jest w kosmosie. Rzeczy nie znikają, tylko zmieniają się i przekształcają. Bez końca.
Piaskowy Wilk starannie wycelował i rzucił biały kamień daleko w morze. Na niebie zapaliła się pierwsza gwiazdka. Pstryk!
– Wszystko jest kosmosem! Wszystko, co istnieje! To tu i teraz, i tam, i wtedy. To światło i ciemność, galaktyki i gwiazdy, planety, komety, klarnety, i niedźwiedzie, i śledzie, i małe zakurzone czerwone landrynki, które czasem można znaleźć na samym dnie kieszeni.
– Jak ta, którą właśnie zjadłam – powiedziała Karusia. – Ona też była częścią kosmosu?
– Oczywiście! – odparł Piaskowy Wilk. – Była częścią kosmosu. I ty też Karusiu, jesteś częścią kosmosu.
– Ja? Naprawdę? – dziwiła się Karusia.
Piaskowy Wilk tylko uśmiechnął się i przytaknął, i na chwilę kosmos skurczył się i był tak mały, jak błysk w złocistym oku Piaskowego Wilka. Karusia w jednej chwili poczuła się tak lekka i szczęśliwa, że prawie pofrunęła do domu. Przez plażę, ścieżką pod górę, między drzewami, przez podwórze, po schodach wbiegła do kuchni, gdzie na kolacje była smażona kiełbasa.
Z ustami pełnymi ziemniaków próbowała wyjaśnić tacie, że i on, i ona, Karusia, są częścią kosmosu, tak samo ważną jak każda z gwiazd na niebie, i że ten bezkres wcale nie znajduje się gdzieś bardzo daleko, ale jest wszędzie i przez cały czas.
– Nie do wiary! – rzekł tata”.
„ – Zdaniem mamy i taty to ja w ogóle za dużo wierzgam i kopię – powiedziała Karusia. – W każdym razie przy stole.
– No pewnie! Za dużo! – parsknął Piaskowy Wilk – łatwo im mówić! Są dorośli i już zapomnieli!
– Że niby co zapomnieli? – spytała Karusia.
– Że jak się rośnie, to w całym ciele wierzga coś i bryka bez opamiętania. Jak popopopopcorn! – powiedział Piaskowy Wilk. – Ty to wiesz i ja, i każda najmniejsza żabka. Ale dorośli, oni już nie rosną i zapomnieli, jakie to uczucie!”
Jednym z moich ulubionych opowiadań jest Mały, wielki kwark. Brzmi bardzo poważnie, w głowie otwierają się skojarzenia: kwarki, cząstki elementarne, cała masa innych trudnych pojęć. A to wszystko wyjaśnione w tekście dla małych dzieci – rekomendowana grupa wiekowa odbiorców Piaskowego Wilka to: 3+. Nasza mała bohaterka swobodnie gawędzi sobie na plaży ze swoim niewidzialnym przyjacielem, Piaskowym Wilkiem, o tym jaka to ona jest silna, a jak ogromne są słonie, a co się mieści w ziarenku piasku, a czym są atomy. Po krótkiej pogawędce zwierzak proponuje Karusi, aby wdrapała się na jego grzbiet, a wspólnie wskoczą do ziarenka piasku, aby zobaczyć ogromną, kosmiczną siłę, z jaką przyciągają się do siebie kwarki. Opisane jest to niezwykle lekko, łobuzersko, z jednej strony czujesz smak przygody, ale z drugiej, masz świadomość powagi sytuacji. Po zabawnym, ale precyzyjnym opisie następuje czuły wręcz finał:
„Gdy Karusia wróciła do domu, mama i tata siedzieli na trawniku i pili kawę. Karusia usiadła mamie na kolanach i bardzo mocno ją przytuliła. Przytuliła ją z całej siły. A mama przytuliła Karusię.
– Spróbuj mnie teraz odciągnąć – powiedziała Karusia do taty.
Tata spróbował, ale tego po prostu nie dało się zrobić. Im silniej ciągnął, tym mocniej mama i Karusia przytulały się do siebie. Potem Karusia powiedziała, że teraz kolej na mamę i tatę. Że teraz mama usiądzie tacie na kolanach.
– A co to znowu za zabawa? – zapytała mama.
– Zabawa w kwarki – wyjaśniła Karusia – Trzeba się mocno przytulić i zamknąć oczy.
Mama z tatą zrobili dokładnie tak, jak kazała Karusia. Przytulili się mocno i zamknęli oczy. Karusia przyglądała im się przez chwilę. A potem odwróciła się na pięcie, roztupała stopy i popędziła wokół rodziców, okrążenie za okrążeniem w szaleńczym wprost tempie.
Cudownie być silnym kwarkiem przytulaczem, który nigdy nie jest sam. Choć bycie samotnym, dziko rozpędzonym elektronem to równie cudowne uczucie”.
Jest tak niewielu bohaterów tej książki, lecz dzięki temu doskonale widać, jakie są między nimi relacje. Bliskie, ciepłe, głębokie. Niby tata bywa schowany za gazetą, a mama śpieszy się na autobus do pracy i nie może spędzić całego poranka z córką, niby bywają nieporozumienia, ale w gruncie rzeczy, naprawdę nietrudno się zorientować, że to jest bardzo kochająca się rodzina.
Warto również zwrócić uwagę na scenerię, w której toczy się akcja. Surowy, nadmorski krajobraz, odległy od powszechnie znanych kurortów, pusty. Jest w tej książce jakaś cisza, nie ma w niej jednak smutku, tylko spokój. Jest radosny, pełen pasji Piaskowy Wilk i bardzo zaciekawiona otaczającym ją światem dziewczynka. Niemal wszystkie przygody Karusi odbywają się na świeżym powietrzu, co nas, rodziców XXI wieku, powinno zmusić do refleksji, zanim zapiszemy pociechę na kolejne „zajęcia dodatkowe” – kiedy ostatnio moje dziecko swobodnie hasało sobie po ogrodzie?
Jak zwykle w zachwyt wprawiają mnie zabawy słowotwórcze, których w Piaskowym Wilku nie brakuje, oto kilka, dosłownie pierwszych z brzegu przykładów: rozkopczaste, płaczowyganiacz, pienistogrzywne, szaronieruchome. Małym odbiorcom książki to się bardzo podoba, bo przecież dzieci świetnie eksperymentują z językiem, również w zakresie słowotwórstwa. Dopiero z czasem, u wielu z nich, po licznych uwagach ze strony dorosłych, przejdzie ochota na takie zabawy. Niektórym to na szczęście nie przechodzi nigdy, dzięki czemu mamy na świecie poetów, tekściarzy, copywriterów.
Książki o Wilku napisała Szwedka Åsa Lind w latach 2002, 2003, 2004, a na polskim rynku pojawiły się one nakładem świetnego poznańskiego Wydawnictwa Zakamarki w latach 2007, 2008, 2009. Wilk to trzy tomy:
Piaskowy Wilk
Piaskowy Wilk i ćwiczenia z myślenia
Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły
Można również kupić jeden tom zbierający wszystkie trzy części: Raz, dwa, trzy. Piaskowy Wilk.
Więcej informacji o aktualnych wydaniach znajdziesz TU.
“Zanim powstała książka o Piaskowym Wilku Åsa Lind napisała ponad 300 opowiadań dla dzieci czytanych w radiu. – To była fantastyczna szkoła kreatywnego pisania – uśmiecha się pisarka. – W radiu spotkałam się z wymagającymi i doświadczonymi redaktorami, dzięki którym nauczyłam się odpowiednio operować słowem”. (1)
Przypomnijmy sobie, że autorka opisanego na łamach tego bloga Wróbelka Elemelka, Hanna Łochocka, również miała wieloletnie doświadczenie w pisaniu słuchowisk radiowych. Jaki był efekt? Doskonały!
Jak to zazwyczaj bywa ze świetnym tekstami literackimi, zostają przeniesione na deski teatralne lub szklany ekran (w tym przypadku trzeba mieć jednak większy budżet).
Całkiem niedawno pojawiły się dwie teatralne adaptacje Piaskowego Wilka:
1. W reżyserii Julii Szmyt, w warszawskim Teatrze Lalka (premiera 10 lutego 2019).
Więcej informacji znajdziesz TU i TU.
TUTAJ możesz obejrzeć film z próby spektaklu.
2. W reżyserii Zuzanny Mukoid, w katowickim Teatrze Ateneum (premiera 7 kwietnia 2018).
Więcej informacji znajdziesz TU.
TUTAJ możesz obejrzeć fragment przedstawienia.
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję Mamie Hani, Mani i Tosi, że sprezentowała mojemu dziecku Piaskowego Wilka, dzięki niej poznaliśmy tę fantastyczną książkę.
W tekście wykorzystałam piękne ilustracje autorstwa Kristiny Digman.
1) Świetny tekst o autorce – Åsie Lind został opublikowany na łamach egaga.pl