Pierniki w Wielkim Poście? Wykrawane na skąpanym słońcem stole, przy otwartych drzwiach balkonowych, zza których słychać świergot ptaków?
Nie, to nie ciasto, to glina, moje nowe odkrycie. Wykorzystaliśmy foremki do pierników i zrobiliśmy magnesy – upominki dla babć, dziadków i kuzynów :)
Lubię robić zapasy „na czarną godzinę”. Nie mam jednak w zwyczaju kupować nadmiarowych ilości środków czystości, co ostatnio możemy masowo zaobserwować ;) Gdy jednak widzę ciekawe materiały plastyczne, nie zastanawiam się długo, tylko kupuję, nie zważając, że jest akurat środek lata i moje dzieci głównie biegają na zewnątrz. Kupuję, bo „kiedyś się przyda”, a to „kiedyś” następuje zazwyczaj w listopadzie i mija w marcu. W tym roku, z racji ogólnoeuropejskiej kwarantanny, nie minęło. Co gorsza, w tej chwili nawet nie byłabym w stanie porządnie się zaopatrzyć, bo sklepy są zamknięte. Wyciągnęłam więc karton z zapasami. I tym razem padło na glinki.
Gliny są różne i warto dobrze przyjrzeć się temu, co się kupuje. Ja miałam do czynienia z dwoma rodzajami.
Glina rzeźbiarska naturalna – miękka i elastyczna, jest masą wielokrotnego użytku. Wystarczy zalać ją wodą i odczekać kilka godzin, a znów stanie się plastyczna. Co ważne, w naturalnej glinie nie ma żadnych syntetycznych barwników, zapachów czy innych szkodliwych substancji, które dodawane są do ciastolin, dlatego gliną spokojnie mogą bawić się nawet bardzo małe dzieci. Jeśli chcemy utrwalić to, co wykonaliśmy, należy nasze dzieło wypalić. Wypalić, a nie upiec, to zasadnicza różnica. Piekarnik nie wystarczy, potrzebny jest piec ceramiczny i temperatura 850-1200 st. Być może w Waszej okolicy organizowane są warsztaty podczas których można wypalać glinę.
Glina samoutwardzalna – jest równie miękka i przyjemna, natomiast nie wymaga wypalania w piecu ceramicznym, co podczas działania w warunkach domowych robi jednak dużą różnicę. Taką glinę wystarczy odstawić do wyschnięcia i zastygnie ona do tego stopnia, że przetrwać może nawet upadki. Niewielkie, płaskie elementy wytworzone z gliny samoutwardzalnej potrzebują 24h, aby wyschnąć. Większe od 2 do 3 dni. Wyschniętą glinkę można szlifować, obrabiać papierem ściernym, ciąć, wiercić, malować i lakierować. Niewykorzystaną glinę musimy jednak szczelnie zapakować w foliowy woreczek, gdyż jeśli wyschnie, nie będzie nadawać się do powtórnego użycia. Glina samoutwardzalna występuje w kilku podstawowych kolorach, my mieliśmy ceglastą i białą.
Przygotuj:
- glinę rzeźbiarską lub samoutwardzalną, ja korzystałam z glin, które znajdziesz TUTAJ
- podkładki
- wałek
- foremki
- ewentualnie wykałaczki
- blaszkę, na której “pierniki” będą mogły schnąć, u mnie schły dodatkowo na papierze do pieczenia; śniadaniowy pewnie też byłby ok
- pędzle
- farby
- kubek na wodę (poniżej piszę o kubku na wodę z blokadą wylania, korzystałam z TAKIEGO)
- talerz, który będzie pełnił funkcję palety lub po prostu paletę
- magnesy
- pistolet na klej
- dwustronną taśmę, jeśli nie będziesz korzystać z kleju
- tablicę lub inną powierzchnię magnetyczną, na której spoczną Twoje magnesy, zanim sprezentujesz je najbliższym :)
Każdy z etapów prac sprawił dzieciom ogromną frajdę, zabawę kończyły tylko dlatego, że kończyły się już materiały. Jestem bardzo ciekawa, co by się działo, gdybym zamiast kilograma glinki, miała jej pełne wiadro.
ETAP 1. Wykrawanie
Jeśli Wasze dzieci mają doświadczenie z robieniem pierników, to w zasadzie możesz je puścić samopas. Może poza wałkowaniem, które dla mojego trzylatka było dość trudne.
Sama kontakt z gliną jest naprawdę przyjemny, glina jest delikatna, bardzo miła w dotyku. Moje dzieci co chwilę gniotły wykrojone już pierniczki, aby móc wykrawać na nowo. Wykałaczkami robiły różne wzorki, nakłucia. Próbowali wykrawać z “ciasta”, które wcale nie jest płaskie, tylko np. kuliste. Młodszy uparcie wycinał pierniki mniej ostrą stroną foremek :) Eksperymentowali z wielką radością.
Pięciolatek chciał, aby jego pierniczki były jak najładniejsze.
Trzylatka efekt zupełnie nie interesował. Liczył się sam proces tworzenia.
ETAP 2. Malowanie
Jak wspomniałam wcześniej, glinka samoutwardzalna potrzebuje od 24 do 72h, aby wyschnąć, a wyschniętą glinkę można szlifować, obrabiać papierem ściernym, ciąć, wiercić, malować i lakierować.
Do malowania wykorzystaliśmy zwykłe farbki plakatowe. Fajnym odkryciem jest kubek, z którego nie wylewa się woda (rzućcie okiem na jedną z fotografii poniżej). Na kubku narysowana jest kreska, do której nalewa się wodę. Nawet jeśli kubek się przewróci, co w przypadku dzieci naprawdę nie jest trudne, woda się nie wylewa. Sprawdziliśmy!
Glinki same w sobie mają bardzo ładne kolory i fajnie wyglądają nawet gdy się ich nie pomaluje. Gdy wspomniałam o takim rozwiązaniu mojemu trzylatkowi, to rozpłakał się rzewnymi łzami. Nasze magnesy są więc kolorowe, ale jeden pozostawiliśmy w naturalnym kolorze.
ETAP 3. Klejenie
Gdy farby dobrze wyschną, przygotuj pistolet do klejenia na gorąco. Uważaj na dzieci, aby nie oparzyły się klejem. Moje przygotowały sobie specjalne urządzenia z Duplo, gdyż nie pozwoliliśmy im dotykać pistoletu.
Jeśli nie stosowaliście wcześniej tego typu sprzętu, musicie wiedzieć, że gdy kończycie nakładanie kleju i chcecie już odsunąć pistolet od magnesu, to taki klej mocno się “ciągnie”, tworząc coś, co wygląda jak włosy. Żeby temu zapobiec, musicie otrzeć końcówkę o magnes, wtedy “włos” się nie wytworzy.
Przez chwilę dociskajcie magnes do pierniczka, aby mocno się skleiły.
Opcjonalnie możecie wykorzystać dwustronna taśmę, zamiast kleju.
Nie wiem, kiedy będziesz czytać ten tekst. Gdy go piszę, w Polsce rozpoczyna się walka z koronawirusem, wszystkie sklepy są zamknięte, poza sklepami z żywnością. Nie mogłam zatem iść do sklepu, aby po prostu kupić magnesy, a przesyłka ze sklepu internetowego opóźniała się. Co zrobił mój tata? Znalazł w swojej przepastnej piwnicy mechanizmy, które wymontował kiedyś ze starych drzwiczek od szafek i wyjął z nich magnesy :) Ostatecznie przesyłka dotarła do nas dosłownie na godzinę przed klejeniem, ale szafkowe magnesy i tak wykorzystaliśmy do tych najlżejszych pierniczków :)
Dobrej zabawy!
Super! Jaki wspaniały pomysł na własnoręcznie zrobione prezenty a przy okazji integruje rodzinę, usprawnia manualnie małe rączki. Ja poproszę taki magnesik!
Oczywiście, magnesy będą w prezencie :)